ROMANTYCZNY ŚLUB W GLORIECIE

16 LIPCA 2022

Ślub w Gloriecie dla Marysi i Kajetana był jednym z marzeń dotyczących ich przyjęcia weselnego.

Tego dnia w beautyroom’ie panny młodej i pana młodego, ślubne przygotowania odbywały się już od samego rana.
Mimo bezkompromisowego towarzystwa kropel deszczu, to liczna obecność drużek i drużbów skuteczniej wpływała na samopoczucie pary młodej.
Młodzi cieszyli się każdą minutą swoich przedślubnych przygotowań i nawet nadciągająca „ściana deszczu” nie była wystarczającym powodem do zmiany ich nastrojów, jak i decyzji o przeniesieniu miejsca ceremonii. Mieliśmy nadzieję, że skoro już pada – to w końcu przejdzie.

Deszcz nieustannie koncertował. Mimo że zdrowy rozsądek podpowiadał mi by wprowadzać już organizacyjne zmiany, to powierzone mi zaufanie wypełniało każdą komórkę mojego ciała nadzieją, która do ostatniej decyzyjnej chwili, nie pozwalała mi zrezygnować z ukazania efektów naszej wielomiesięcznej współpracy.

Oczywiście, biorąc pod swe skrzydła organizację ceremonii w plenerze byliśmy przygotowani na ewentualny plan B – ale byłby on jednoznaczną rezygnacją z wielu zaaranżowanych przez nas atrakcji, m.in. koktajlu powitalnego z dedykowanym koncertem smyczkowym.

Choć młodzi podchodzili na first look z parasolkami, na dziesięć minut przed ceremonią przestało padać! Po wspólnych chwilach uwalniali się z uścisków trzymając się za obie dłonie. Jestem przekonana, że to zasługa ich szczerych emocji i ciepłych uczuć, które zaczęły współdziałać we właściwym miejscu i czasie, przepędzając znad naszych głów najciemniejsze chmury.

Gdy wszyscy zgromadzili się pod Glorietą, w prawdziwie emocjonującą podróż zabrał nas kwartet smyczkowy, który dedykowanym utworem zapowiedział pojawienie się ślubnego orszaku. Rozpoczął go pan młody i wyjątkowi dla niego goście – drużbowie i drużki. Ilekroć ciemne chmury chciały przysłonić promienie słońca, poczucie „pewnej wyjątkowości” nas nie opuszczało. Wyczekiwano już tylko przyjazdu panny młodej

…i właśnie w tym momencie, wylało się wzbranianie morze łez wzruszenia, wszystkich weselnych gości. Mimo że nikt z nas nie spodziewał się falstartu, nim wyłoniła się kareta, emocje sięgnęły zenitu – od rozlegającego się stukotu końskich kopyt…

Od samego początku wiedziałam, że nie będzie to ceremonia z tradycyjnym nałożeniem obrączek. Podczas uroczystej przysięgi, spośród urokliwych zakątków kwiatów i zieleni, wprost na biały dywan wybiegł najszczęśliwszy pies – Porto – z uwiązaną u szyi parą złotych obrączek. W tej chwili już nikt nie był w stanie ocenić co było jednoznacznym powodem wzruszenia.

I tak ze łzami radości, pocałowali się po raz pierwszy – Państwo Charzewscy. 🙂 Nie trwało to jednak zbyt długo, ponieważ chmury nadciągały nieubłaganie. Gdyby nie dobra kondycja fizyczna naszych gości i błyskawiczne tempo rozkładanych przez nas weselnych parasolek, nie uszłoby nam to sucho. 😉
Uderzenie pioruna poprzedziło zamknięcie przeze mnie drzwi do Pałacu.

Szaleństwo, prawda?

Fot. @ Nikita Zaharkov

BĄDŹ NA BIEŻĄCO

Close

Dbałość o każdy szczegół sprawi, że ten wyjątkowy dzień stanie się dla Was urzeczywistnieniem marzeń.

Instagram

@bisouatelier.weddings

Media społecznościowe

angelika.cisek@bisouatelier.pl